Śp. ksiądz Jan Jabłoński
TChr

* 30.03.1939 +29.11.1998
Pozostanie w naszej pamięci jako człowiek mocy, pracy,
konsekwencji. Konsekwencji tak twardej, że aż do bólu jego
własnego i otoczenia. Człowiek tak wielkiej dokładności,
dokładnej pamięci, że każdy szczegół stawał się ważny. Stąd i
pracowitość. Bo trzeba było wszystko szczegółowo przepracować i
opracować.
Nazwisko ks. Jabłońskiego kojarzyć się będzie przede wszystkim z
biblioteka naszego Wyższego Seminarium Duchownego. Tym bardziej,
gdy zostanie ona nazwana jego imieniem. Z różnych powodów,
przede wszystkim obiektywnych, dzieje tej instytucji trzeba
widzieć dopiero od 1978 r., od nominacji ks. Jana na dyrektora
biblioteki seminaryjnej. Trzeba było wtedy zaczynać od lokalu
właściwie i profesjonalnie przygotowanego, potem od
rejestrowania w sposób fachowy książek, od uzupełniania
księgozbioru, a także - od początku - od angażowania pomocników,
też znawców tego rodzaju pracy, np. śp. Posadzowej. A potem
spojrzenie i rozejrzenie się po całym świecie - aż po obydwie
Ameryki i Australię - żeby zewsząd sprowadzać potrzebne woluminy
dotyczące zwłaszcza dziejów emigracji i Polonii. Zaistniały
wielkie przyjaźnie, np. z Janem Kowalikiem z San Jose, wielkim
zbieraczem prasy polonijnej i twórcą bibliografii polonijnej, z
innymi ludźmi w Stanach Zjednoczonych, w Australii, Anglii. Były
to wierne przyjaźnie, bo stałość i trwałość to przecież cechy
ks. Jabłońskiego. Nie było w nich przesadnych sentymentów czy
wieloslowia, gdyż szczerość i prawda połączone z wdzięcznością i
szacunkiem, a także swoiście wyrażana wrażliwość, były
doskonałym fundamentem przyjaźni.
A stosunek do Pana Boga? Co o tym sądzić? Jędrność, zwartość,
rzeczowość, zwięzłość, jakaś pospieszność, ale przy tym wielka
rzetelność i poczucie powinności. Pobożność więc męska,
prawdziwa, chciałoby się powiedzieć: żołnierska. Pan Bóg poznał
się na niej i prawidłowo ją ocenił.
Ks. Jabłoński urodził się w miejscowości Szczupliny, pow.
Działdowo, woj. olsztyńskie. Liceum Ogólnokształcące im.
Władysława Jagiełły ukończył w Działdowie w czerwcu 1957 r. i w
sierpniu tegoż roku wstąpił do Towarzystwa. Nowicjat odbywał w
Bydgoszczy i w Morasku. Studia teologiczne przerwała mu
dwuletnia służba wojskowa (lata 1961-1963). Święcenia kapłańskie
otrzymał 4 czerwca 1966 r. w katedrze poznańskiej z rąk bpa
Franciszka Jedwabskiego. Pierwszą i jedyną placówką
duszpasterską, gdzie pracował jako wikariusz, były Dobrzany
(wówczas jeszcze diec. gorzowska). Po roku pobytu na parafii
odbywał studia teologiczne w zakresie katolickiej nauki
społecznej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim w latach
1967-1970. Po ich ukończeniu został zamianowany magistrem
nowicjatu w Ziębicach, a potem w Kiekrzu. Były to lata
(1970-1973) trudnej pracy nowicjackiej ze względu na zmiany
miejsca nowicjatu i długo trwające prace związane z adaptacją i
rozbudową domu nowicjackiego w Kiekrzu, domu dzierżawionego od
Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Następny etap to ponowny pobyt
na KUL-u - studia doktoranckie. Podczas wakacji letnich w 1974
r. rektor uczelni, o. A. Krąpiec, zamianował ks. Jabłońskiego
dyrektorem Szkoły Letniej Kultury i Języka Polskiego w
Instytucie Badań Problemów Polonijnych i Duszpasterstwa
Migracyjnego KUL. Praca ta wymagała tworzenia konkretnego
programu, a także stanu prawnego, który musiał być - choć władze
państwowe w Warszawie z wielkim trudem na to się godziły -
zatwierdzony przez państwo, co oznaczało, że dyplom KUL-owskiej
Szkoły Letniej był równoważny z odpowiednim dyplomem państwowych
uczelni polskich. Dodać by trzeba, że ks. Jan nie uwieńczył
doktoratem swoich studiów. Było to niemożliwe. Na tę rzetelność,
dokładność, wrażliwość na szczegóły naprawdę zabrakło i jego
własnych lat, a nawet gdyby je podwoić, też by pewnie było ich
za mało.
Powyższe curriculum vitae to rozdziały życia. Każdy z nich to
odrębna historia i nieco inny portret ks. Jana. Ten np. ze
studiów: gdy wywiązywała się dyskusja a nawet sprzeczka na jakiś
temat, na którym on się znał, ostatnim argumentem przez niego
stosowanym była propozycja zakładu. Argument stawał się naprawdę
ostateczny, nie do odparcia, gdyż w przeciwnym razie trzeba było
płacić.
Z perspektywy lat bardzo swoiście i prawdziwie odczytuje się opinię
ks. Stanisława Grabowskiego, magistra nowicjatu, o kandydacie do
złożenia pierwszych ślubów:
"Dość typowy choleryk. Ale przy tym dobre, gołębie serce. Zdrowy.
Silny - "ciężarowiec". Na pierwszy rzut oka nieefektowny, "od
siekiery". Zdolny i przy tym pracowity. Bardzo rzetelny. Nad
sobą pracował intensywnie i konsekwentnie. Pobożny. Życiowo
zaradny. Za mało zwraca uwagi na wygląd zewnętrzny. Trudności w
wysławianiu się i gwarowe naleciałości w wymowie. Pochodzi ze
środowiska prostego (ojciec robotnik leśny), ale dobrego.
Siostra matki u Szarytek w Brazylii. Powołanie zakonne
zdecydowane. Na rzecz Towarzystwa apostołował w liceum.
Starszego swego kolegę (Bojarski) skierował do Towarzystwa". A
sam w prośbie skierowanej do O. Współzałożyciela, wówczas
przełożonego generalnego, o dopuszczenie go do święceń
kapłańskich napisał:
"Pokornie proszę o dopuszczenie mnie do święceń kapłańskich.
Świadom jestem swych słabości, których nie kryłem przed
Przełożonymi. Ufny jednak w pomoc łaski Bożej chcę przez
wykonywanie obowiązków kapłańskich, w ramach posłannictwa
Towarzystwa Chrystusowego, pełnić wolę Ojca Przedwiecznego.
Ośmielam się więc prosić Boga o łaskę kapłaństwa a
Przewielebnego Ojca o dopuszczenie do święceń i udzielenie
błogosławieństwa. Z wyrazami synowskiego oddania diakon Jan
Jabłoński TChr. Poznań, 9 maja 1966 r.".
Takim go też widzieliśmy. Spełnił pokładane w nim nadzieje. Święta
ziemia miłostowska przygarnęła go w swe objęcia w dniu l
grudnia, a taka jest nasza wiara - Chrystus Król, Boża
Rodzicielka oraz grono aniołów i świętych wyszli mu na
spotkanie. Odbyło się też spotkanie z rodzona matką, która
uprzedziła go swoim pogrzebem tylko o kilka dni (pogrzeb matki,
Anieli, odbył się 25 listopada; ks. Jan zdążył jeszcze
uczestniczyć w nim). Nie wiemy, czy Zmarły-Żyjący, dostrzegłszy
siebie w całej dokładności, nie przeprosił i nie wycofał się do
najbliższych i do najbardziej skutecznych "pomieszczeń", gdzie
dokonuje się dokładne i ostateczne oczyszczenie człowieka...
ks. Edward Szymanek TChr